***
Otworzyłam oczy i jak za sprawą magicznej różdżki znalazłam się w tym jakże przedziwnym studiu. Na dworze świtało, a ja byłam w zaciemnionym miejscu zupełnie sama.
Wstałam z sofy na, której leżałam i po raz tysięczny zmierzyłam wielkie pomieszczenie. Znów popatrzyłam na przeróżne instrumenty porozstawiane tu i tam. Sięgnęłam po gitarę, która uzyskała miano mojej ulubionej.
Przypomniałam sobie wspomnienie sprzed kilku lat, gdy tata prosił mnie abym zaczęła uczęszczać na zajęcia z gitary, teraz żałuję bo nie umiem zagrać nawet najłatwiejszej melodii. Czuję się jak kołek przy Harrym. Nie ma niczego w czym jestem dobra, chyba że w graniu na nerwach. To idzie mi całkiem dobrze.
Szarpnęłam za struny gitary i natychmiast po usłyszeniu dźwięku zatkałam sobie uszy.
Zauważyłam bruneta wchodzącego do budynku.
Zawsze ze swoim promiennym uśmiechem na ustach. Czasem nie rozumiałam jak tak może...
Stukot jego stóp odbijał się echem po pomieszczeniu. Wymieniliśmy się spojrzeniami. Jego wzrok-opanowany-dłużej zatrzymał się na mojej osobie. Stanął obok mnie. Żeby go przewyższyć musiałbym chyba stanąć na palcach, a i tak nie wiem czy to by pomogło.
Znów to robił. Wciąż naruszał moją strefę intymną.
Czułam jego oddech na mojej szyi. W myślach błagałam aby się ode mnie odsunął, ale sama nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
W rękach wciąż trzymałam gitarę. Ściskałam ją tak mocno że sama się dziwiłam, że jeszcze nic się z nią nie stało.
-Nauczę cię.-szepnął. Serce ścisnęło mnie mocniej. Stałam przed nim zdezorientowana nie wiedząc co miał na myśli. Spojrzałam na niego spod wpół przymkniętych powiek.
Popatrzył na gitarę.
To nie był dobry pomysł. Nie radziłabym mu...
-Chyba cię pogięło.-prychnęłam cicho.
Chłopak zaśmiał się głośno, a dźwięk warstwami roznosił się wokół mnie.
-Z czego się śmiejesz?-spytałam zaskoczona.
-Z ciebie.-odparł szczerząc się do mnie. Nie pojmowałam jego poczucia humoru...
Chłopak zabrał ode mnie instrument i usiadł na sofie. Brzęknął nim kilka razy i zaprosił mnie wskazując miejsce obok niego. Usiadłam tam prędko przypatrując się co będzie chciał zrobić.
Wziął do ręki kawałek plastiku.-To proste. Popatrz.-nie do końca rozumiałam na co mam patrzeć, gdyż mój tok rozumowania był dosyć skomplikowany. Zagrał jakąś melodię, niezbyt trudną, przynajmniej tak mi się wydawało.-Spróbuj.-rzekł. Chwycił moją dłoń w swoją i przejechał po strunach, które zadrżały pod wpływem dotyku.-Widzisz to nie takie trudne.-uśmiechnął się szczerze na co również odpowiedziałam uśmiechem.
Czemu on wciąż był taki dobry dla mnie? Prawdziwi porywacze znęcają się nad swoimi ofiarami. Dlaczego on jest inny? Dlaczego przestaję go nienawidzić? Nie wiem co się ze mną dzieję. Przecież tak nie powinnam.
Jego dłoń... była tak ciepła. Dotykał ją jak najdelikatniej abym tylko czuła jego bliskość. Znowu ona! Pieprzona bliskość! Zawsze musiała się pojawiać, gdy Harry był blisko.
-Teraz spróbuj sama.-niezdarnie chwyciłam gitarę w swoje ręce i naśladując to co robił przed chwilą chłopak próbowałam zagrać. Wydałam z gitary kilka dźwięków, ale marnie udawało mi się kopiować melodię graną przez Stylesa.
-Chyba nie jestem w tym za dobra.-jęknęłam.
-Za łatwo się poddajesz.-stwierdził. Miał trochę racji, zbyt łatwo odpuszczam. Moje życie przebiegałoby inaczej gdybym była wytrwała w tym co robię. Gdybym się nie poddawała już dawno byłabym w domu... Ale nie jestem, więc moje życie jest takie jakie jest...
Spróbowałam od nowa, tym razem bardziej skupiając się na gitarze. Zdziwiłam się gdy zaczęło mi wychodzić. Po raz pierwszy byłam z siebie dumna. Z uśmiechem kontynuowałam granie.
-Świetnie ci idzie.-pochwalił mnie.
-Dzięki tobie. Jesteś świetnym nauczycielem.
***
Z upływającego czasu mogłam stwierdzić, że jest już późne popołudnie, a ja wciąż siedziałam razem z Harrym i brzdąkałam. Czasem dokładał swój wokal, ale ja sama decydowałam się tego nie robić dla własnego bezpieczeństwa.
Nigdy nie sądziłam, że czas spędzony z przestępcą może być tak przyjemny. W sumie to z biegiem czasu nie był dla mnie przestępcą, bardziej chłopakiem, który pogubił się w życiu, a jego największym błędem było porwanie tutaj prawie obcej dziewczyny.
Moją grę przerwał zbyt długi czas, w którym brunet wpatrywał się we mnie. Jego wzrok pokrywał każdy element mojego ciała. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam jego westchnienie.
-Jesteś taka piękna.-rzekł przerywając ciszę nad nami.
-Już gdzieś to kiedyś słyszałam.-zachichotałam.
-Tak podobna do matki...-szepnął.
-Widziałeś ją?
-Czy widziałem?-zaśmiał się.-Znałem ją tak dobrze jak ty, a może i lepiej.-jak to? Skąd?-Była taką ciepłą osobą. Codziennie przechadzała się po parku ze swoim promiennym uśmiechem na ustach. Zawsze, gdy byłem głodny dawała mi jeść, a gdy byłem smutny pocieszała. Kochała mnie jakbym był jej synem. Wdałaś się w nią. Jesteś tak samo cudowna jak ona. Może teko nie dostrzegasz, ale ja widzę to przy każdym twoim geście.
-Nie musisz mi tego mówić. Ona nie żyje, nie warto wracać do tego co było.-mruknęłam.
-Muszę, Chanel. To co jest za nami jest czasem istotniejsze od tego co przed nami.-wyjaśnił.
Nie chciałam tego dłużej słuchać. Miałam dość tego czego się wciąż dowiadywałam. Prawda mnie przerażała.
Uciekłam od niego i od tego miejsca na dwór, gdzie słońce chowało się już przede mną w popłochu. Zaciekawiona jak wygląda zachód słońca w Australii wbiłam wzrok w linię horyzontu. Po chwili dołączył do mnie Harry.
-Czemu uciekłaś?-spytał obserwując mnie.
-Ciii.-uciszyłam go.
-Dlaczego mnie uciszasz?
-Po prostu bądź cicho!-rozkazałam po czym loczkowaty umilkł. Cisza była cudowna, nawet nie wiedziałam jak jej potrzebowałam. Już nie tęskniłam za hałasami w domu. Nauczyłam się doceniać to co mam. Spokój to coś za co ludzie czasem mogliby zapłacić każdą cenę. Ja miałam to w pakiecie z tym przystojnym brunetem, który w milczeniu stał obok mnie.
-Piękne, prawda?-z zadumy wyrwał mnie jego głos. Wskazał na pomarańczowe słońce, które stawało się wręcz nie widoczne w połączeniu z tą czerwoną ziemią, która się tu znajdowała.-Twoja mama opowiadała mi kiedyś, że tam mieszkają krasnoludki.-zaśmiał się. Gdzieś głęboko w sobie również się uśmiechnęłam.-Widzisz te małe plamki tam?-pokazał gdzieś w dali przemieszczające się tycie kropeczki. Kiwnęłam potakująco głową.-To kangury.
-Kangury? Te wielkie bestie?!
-Bestie?-zaśmiał się.-To bardzo mądre zwierzęta.
-Oglądałam kiedyś taki film gdzie jeden kangur zabił człowieka...-wyjaśniłam cicho. Chłopak parsknął śmiechem.
-Nie powinnaś oglądać horrorów.-zachichotał.
Ej! Ja naprawdę bałam się tych zwierząt. Były takie wielkie i... wielkie! Ich ślepia w filmach, które oglądałam były takie duże i ciekawe. Same wyglądem mogłyby zabijać. Nigdy nie podejdę do tych zwierząt nawet jakbym miała tu zostać całe życie!
-Nawet nie wiesz, że w tych milusich ciałkach kryje się krwiożerczy potwór.-przyłożyłam mu do nosa mój długi palec, a brunet kichnął co wyglądało dosyć zabawnie.
-Chodź już do domu, bo zaraz pożrą cię te straszne, krwiożercze zwierzęta.-uśmiechnął się zawadiacko i pociągnął mnie za sobą do domu.
___________________________________________
Tak wiem, rozdział krótki i nudny, ale musicie zrozumieć, że czasem bywają gorsze i lepsze dni. :)))
Komentujcie i do zobaczenia w następnym rozdziale ;)
Może i jest krótki, ale za to znakomity i słodki ^^ Lekcja gry na gitarze u Harry'ego, haha :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i do zobaczenia myszko xx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńojezu!\długo trzeba czekać ale opłaca się. wielbię to opowiadanie:)---ANGELA
OdpowiedzUsuńSuper blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D{pdoba mi się to że Harry uczy ją grać na gitarze, może to ich do siebie zbliży :>
OdpowiedzUsuńZajeebisty :* <33
OdpowiedzUsuńTak taktak!
OdpowiedzUsuńJest boski
xoxo
@luv_my_hig