-Tato-jęknęłam cicho.
-Jestem.-szepnął.-Musisz mnie teraz wysłuchać...
-Tak bardzo się tęskniłam!-przerwałam mu mocno go do siebie przytulając. Mężczyzna odepchnął mnie od siebie. Upadłam na podłogę. Zdziwiona nieustannie go obserwowałam.
-Słuchaj mnie teraz, Chanel!-warknął. Przez moje ciało przeszły ciarki. Chyba pierwszy raz tak się go bałam. Nigdy nie był taki oziębły. A może był, tylko tego nie zauważałam?-Masz go nienawidzić.
-Co?-pisnęłam.
-Masz go nienawidzić!-powtórzył.
-Ale tato... Ja tak nie potrafię.-spojrzałam na niego na co on tylko prychnął. Nie rozumiałam jego zachowania, on nigdy taki nie był. Nigdy nie kazał mi robić niczego na siłę.
-Potrafisz!-krzyknął rozwścieczony.-Rób jak ci każe. Masz być taka jak ja. Jesteś moją córką i masz zachowywać się tak jak ja chcę. Teraz chcę żebyś go nienawidziła.-wycedził.
Patrzyłam na niego zdezorientowana. On mówił poważnie.
-Ja tak nie mogę. Nie mogę, rozumiesz?!-wykrzyczałam w jego stronę. Ojciec wpatrywał się we mnie z rozwścieczeniem.-Proszę nie rób mi tego! Błagam!
Obudziłam się z przerażającym krzykiem. Nie mogłam unormować oddechu, a po mojej skórze spływał zimny pot. W drzwiach mojego pokoju pojawił się Harry. Szybko przybiegł do mnie i mocno przytulił.
-To był tylko sen, Chanel.-uspokoił mnie.-Jestem tu i nie pozwolę żeby coś ci się stało.
-On mi kazał...-nie mogłam wypowiedzieć normalnie zdania, wciąż się jąkałam.-Ja nie mogę. Nie po-potrafię.-wtuliłam się w jego koszulkę. Chłopak głaskał mnie po głowie, ale ja nadal nie mogłam się uspokoić. Wciąż drżałam i nie mogłam tego powstrzymać.
-Niczego nie musisz. To był tylko sen.-złapał moją twarz z dwóch stron i spojrzał mi głęboko w oczy.-Ze mną nie musisz się niczego bać.
Już od dłuższego czasu nie widzę Harrego. Ej! Jaki dłuższy czas? Nie ma go przy mnie zaledwie trzydzieści minut.
Mimo wszystko i tak postanowiłam go poszukać.
Nie musiałam się długo męczyć, gdyż już od samego wyjścia na dwór obserwowałam jego sylwetkę szwendającą się koło auta.
Usiadłam na rozłożonym kocu i obserwowałam co zamierza robić. Chyba było coś nie tak z oponą bo była jakoś dziwnie pozbawiona życia... no akurat w tym przypadku powietrza.
Słońce mocno grzało, ale to nie było aż tak uciążliwe, gdy miałam na swojej głowie słomiany kapelusz.
-Zamierzasz mnie stąd zabrać?-zaśmiałam się z doświadczenia wiedząc jaką uzyskam odpowiedź. Chłopak prychnął tylko. Od razu zauważyłam, że nie jest w humorze.
Kręcił się wciąż wokół jednego z kół samochodu. Kopnął w nie i prędko się odsunął jęcząc z bólu.
-Głupi złom.-warknął pod nosem. Wywróciłam oczami.
-To auto z tego roku, nie jest złomem.-wyjaśniłam choć szczerze mówiąc wcale nie znałam się na autach.-Powinieneś mieć taki podnośnik czy coś...-przypomniałam mu na co on tylko podrapał się po głowie i kiwnął potakująco głową. Chociaż w czymś mnie słucha. Może jednak nie jestem taka nieużyteczna? Czasem jestem całkiem... mądra. Tak, to słowo mnie dokładnie opisuje!
Chłopak poszedł gdzieś, a za niedługo wrócił z jakim dziwnym metalowym przedmiotem, które nazwałam podnośnikiem.
-Nie interesuje cię co mi się śniło?-spytałam z przymrużonymi oczyma. Chłopak spojrzał na mnie ukradkiem.
-Nie.-odparł nijako i nie patrząc na mnie kontynuował swoją zabawę z samochodem.
Jak to może go to nie interesować? Na pewno chce wiedzieć tylko nie chce się mi przyznać. Znam go!
-Na prawdę? Nie chcesz wiedzieć?-ciągnęłam dalej.
-Nie musisz mi mówić. Przecież to normalne, miałaś koszmar i nie musisz mi go opowiadać.-odparł zmęczony.
-A jednak ci powiem.-posłałam mu zadziorny uśmieszek. Chłopak stanął nieruchomo twarzą do mnie. Zmarszczył czoło i popatrzył na mnie z koncentracją.-Albo lepiej nie.-rozmyśliłam się. Ciężko westchnął.
-Jak już zaczęłaś to skończ.-mruknął poirytowany.
-Jesteś tego pewny?-pisnęłam uradowana.
-Jak zniosę twoje chore sny to chyba wszystko inne też.-uśmiechnął się słabo w moją stronę.
-Odwiedził mnie mój tata...-zaczęłam. Brunet zrobił niewyraźną minę.-w śnie oczywiście. Poprosił mnie o coś...-myślałam, że zapyta mnie o co, ale ten nie odezwał się ani słowem. Stał i patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem.-Miałam cię znienawidzić. A potem obudziłam się z jękami, no i oczywiście pojawiłeś się ty.
Chłopak spojrzał na mnie badawczo po czym przyjaźnie się uśmiechnął. Ja również to zrobiłam.
-Nie chcesz mnie nienawidzić?-spytał pogodnie.
-Cholernie chcę, ale problem w tym, że już nie potrafię.-roześmiałam się.
-Trochę nawet ci współczuję.-powiedział roześmiany.
-Czego?
-Przebywasz z człowiekiem, który olśniewa swoją osobowością.-roześmiał się.-Nie możesz mnie nienawidzić, bo porostu się nie da.-wyjaśnił.
Skromnością to on nie grzeszył.
-No cóż, kłóciłabym się.-rzuciłam i odeszłam w stronę domu. Zauważyłam, że chłopak biegnie za mną, a potem staje żeby mnie zatrzymać.
-Uważasz, że nie jestem fajny?-spytał zadzierając brwi.
-Może.-mruknęłam z zadziornym uśmieszkiem na ustach i poszłam do domu. Gdy już tam byłam swoim bystrym okiem zauważyłam jaki bałagan tam panuje.
Chwyciłam za opartą na ścianie miotłę i zaczęłam zamiatać pokoje.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę sprzątać! To niewiarygodne! Nigdy nawet nie pomyślałam o tym aby dotknąć miotły czy garnka. W sumie to nie można się dziwić, kiedyś przypaliłam wodę na herbatę...
Nie wiedziałam, że tak wiele potrafię. Ileż mnie nauczyła ta pustynia. Uświadomiłam sobie, że potrafię całkiem dobrze gotować, grać na gitarze, słuchać ciszy czy sprzątać.
To cudowne uczucie wiedzieć, że nie jest się bezużytecznym. Zaczynam rozumieć dlaczego Harry mnie tu przywiózł.
Gdy już skończyłam zamiatać zabrałam się za naczynia i... tak, tą przeklętą patelnie, zupełnie nie do umycia. Pochlapałam się przy tym, a woda polała się na moją koszulkę.
No cóż nie wyglądałam tak seksownie jak Harry, kiedy to robił. W ogóle nie wyglądałam seksownie, bardziej jak przemoknięty kurczak.
Zostałam zaskoczona od tyłu. Dostałam przelotnego całusa w usta. Obróciłam się patrząc na mojego towarzysza ze zdziwieniem.
-Może zrobię to za ciebie?-spytał wskazując na naczynia.-Moja dziewczyna nie powinna się tak męczyć.
Czy ja dobrze słyszałam? Czy ja mam jakieś omamy słuchowe?
-Twoja dziewczyna?-wykrztusiłam.-Nie za wiele sobie pozwalasz?
-Może.-wzruszył ramionami.-Ale chcę pozwolić sobie na więcej.-przyciągnął mnie do siebie, a jego usta momentalnie znalazły się na moich. Jego ręce powędrowały na moją talię, zaś moje owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Nasze wargi poruszały się w tym samym rytmie, jakby słyszały tę samą melodię. Całował mnie coraz namiętniej, a ja nie wiedziałam co zrobić.
Nie widziałam co mam czuć, musiałam w końcu coś z tym zrobić. Znów byłam za słaba aby zareagować. Zbyt słaba żeby zrobić cokolwiek. Trudno jest postępować wbrew sobie.
-Przestań.-mruknęłam między jego szybkimi pocałunkami. Chłopak nagle oderwał się ode mnie. Odsunął się na kilka kroków. Oddychał bardzo ciężko, z resztą ja też.
-Dobrze.-powiedział obojętnie.-Już ci to mówiłem, ale powiem jeszcze raz... Nie będę robić niczego wbrew tobie.
Miał rację. Nie powinien robić niczego wbrew mnie.
Gdybyś nie przestała się z nim całować twoja duma by na tym ucierpiała, Chanel.
-Walić dumę!-przywarłam do niego ustami i zrobiłam to co on przedtem nie pytając go o zdanie. Uwiesiłam się na nim, a on oparł mnie o blat. Obsypał mnie masą namiętnych pocałunków i wciąż na mnie napierał. Ciężko mi było złapać oddech. Próbowałam go trochę zdominować, ale nie dawał za wygraną i to wciąż on robił z moim ustami to co chciał.
W końcu trochę się opanował. Oparłam swoje czoło o jego i dałam mu delikatnego całusa w nos.
Chłopak odsunął się ode mnie, a ja zeskoczyłam z blatu.
-Harry...-mruknęłam.
-Tak?-spojrzał na mnie z koncentracją.
-Jesteś dupkiem.
-Wiem.-odparł z szelmowskim uśmiechem.
Poczłapałam do mojego pokoju. Usiadłam na kancie łóżka i przetarłam dłonią twarz.
Kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam takie dziwne coś, czego nie mogłam opisać. Ciężko westchnęłam.
Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie mogłam tego powstrzymać. Wciąż czułam jego rozgrzane wargi na moich. Ciepło w moim sercu było tak wielkie, że myślałam, że zaraz wywoła pożar.
Czy może mi ktoś do cholery wyjaśnić co to jest?!
To Syndrom Sztokholmski, skarbie.
Słyszałam o tym dawno temu. Córka najbliższego przyjaciela mojego taty to miała. No tak! Ona została uprowadzona jako szesnastoletnia dziewczyna. Przez pół roku była zdana na łaskę czy niełaskę porywacza. A ona bezczelnie zakochała się w nim! Długo się leczyła zanim się odkochała, ale osobiście myślę, że nadal go kocha... O ile tak to można nazwać! Matko, przecież ona pomagała mu uciekać przed policją! To chore!
Jeśli to... Jeśli ja...Czyli... moje objawy... mogą znaczyć tylko jedno...
Do jasnej cholery! WPADŁAM!
_______________________________
Przepraszam za to, że wczoraj nie pojawił się rozdział, po wyświetleniach zauważyłam, iż na niego czekaliście, ale niestety nie miałam wczoraj internetu. Jeszcze raz przepraszam za spóźnienie i ściskam was mocno. :*
P.Ś. Bójcie się następnego rozdziału... (w pozytywnym sensie oczywiście ;))
Tak więc do następnego :))))))))))))))
to jest to uwielbiam takie opowiadaniaaaa... dawaj jak najszybciej następny;>@love_hariana:D
OdpowiedzUsuńRozdział zajefajny XD z wyczekiwaniem czekam na kolejny rozdział i życzę weny :*
OdpowiedzUsuń/A
Wow super nie mogę doczekać się next mam nadzieje ze dodasz go szybko ♡♡♡♡♡---ANGELA
OdpowiedzUsuńCudo!!! Nie spodziwalamam sie tego :) czekam na next ;*@zuziatrawiska
OdpowiedzUsuńO rzesz ty to jest genialne. Zaskoczyłaś mnie nie sądziłam że sprawy tak się potoczą ale to dobrze. Fajnie że Chanel powoli otwiera się na Harrego. Z niecierpliwieniem czekam na nn
OdpowiedzUsuńrozdział genialny i już nie mogę się doczekać następnego <3 3 życzę weny ;*~Aga
OdpowiedzUsuń