niedziela, 10 maja 2015

8. "With me"

    Chłodne powietrze połączone z piaskiem dmuchnęło mi w twarz. Przetarłam ją dłońmi i rozejrzałam się po okolicy. Byłam sama, obok mnie, na piasku, został jeszcze ciepły odcisk czyjejś pupy.
Zostawił mnie, jak większość mężczyzn to robi. Rozkochują w sobie kobiety, a potem je porzucają i szukają innych, równie naiwnych. Ale to na szczęście nie dotyczyło mnie. Nigdy się nie zakocham, nie jestem na tyle głupia aby to robić. Zakochują się tylko słabe i samotne dziewczyny. Ja do nich nie należę. I całe szczęście.
Wstałam i otrzepałam się z piasku, który pokolorował moje ubranie na czerwono. Pokierowałam się w stronę domu.
On wie, wie, że po wczorajszej nocy będę go szukać, ale tak nie jest. Ja po prostu chcę się zorientować gdzie znajduje się mój oprawca od, którego zależy reszta mojego życia. Bo zależy.
Rozejrzałam się po domu, ale nigdzie go nie było. Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie może być, a na myśl przyszedł mi tylko budynek niedaleko stąd w którym podejrzewam, że był zawsze, gdy nie było go w domu.
Może tam znajdę coś co pomoże mi w ucieczce. Szczerze mówiąc to zastanawiałam się co taki chłopak jak on może tam robić. Wydawał mi się kompletnie bez ambicji, bez marzeń, bez uczuć. To człowiek, który był złodziejem cudzych żyć. Jaką mógł mieć pasję? Po co mu pasja? Przecież ma mnie i moją nienawiść do niego.
Stanęłam przed wielkimi drzwiami budynku. Nie pukając nacisnęłam na klamkę. Gdy weszłam nie widziałam kompletnie nic, moje oczy tyle czasu były na jasnym świetle, że teraz czułam się jak kret.
Nie wiedziałam co tam zobaczę, może czymś się zaskoczę. Może trzyma tam zwłoki tych wszystkich dziewczyn, które najpierw tu uprowadził, a potem zabił? Nie chcę tam dołączyć! Muszę się uspokoić, to są tylko moje chore urojenia. A może jednak nie?
Moje oczy przyzwyczaiły się już do światła panującego w pomieszczeniu, to co zobaczyłam zupełnie zbiło mnie z tropu.
Wnętrze było pomalowane na czarny kolor, z sufitu zwisało kilka jasno świecących lamp, nieopodal stała kanapa a na ścianach wokół niej błyszczało kilkadziesiąt nowych gitar. Wszędzie porozstawiane było pełno mikrofonów, głośników i kabli. Urządził tu sobie studio! Studio na środku pustyni. Takie rzeczy tylko ze Stylesem.
Na samym końcu zauważyłam oszkloną budkę z wieloma urządzeniami, a w niej siedział Harry z słuchawkami na uszach i wsłuchujący się w jakiś rytm.
Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i wyszedł aby mnie powitać. Podszedł do mnie na bardzo bliską odległość i przytulił tak mocno i z utęsknieniem jak gdyby był moim najlepszym przyjacielem, a na dodatek nie widział mnie od lat. Stałam jak ten słup drętwo i nie ruszałam się, gdy ten w uścisku ściskał moje ramiona.
Już wiem, że wczoraj postąpiłam źle pozwalając mu się do siebie zbliżyć, pewnie myśli, że odpuściłam, że nie będę walczyć. Nie mogę tak.
-Pięknie dziś wyglądasz.-rzekł uśmiechając się do mnie. Nie, nie rób tego proszę! Nie komplementuj mnie! Mam cię nienawidzić, rozumiesz?!-Coś chciałaś?-spytał siadając na czarnej skórzanej sofie.
-Nie.-wydusiłam.-To znaczy... Nie.-odparłam stanowczo i twardo.
-Już rozumiem-powiedział- przyszłaś tutaj z ciekawości.-zmrużył oczy, na co zaśmiałam się, gdyż wyglądał jak bohater mojej ulubionej komedii, który nie raz doprowadzał mnie do łez. Tylko, że on w przeciwieństwie do Harrego robił to przez śmiech.
-Zagrasz coś?-rzuciłam pytaniem niczym piłkom futbolową prosto w twarz. Uśmiechnął się do mnie z czułością. Wstał i popatrzył na wszystkie gitary.
-Chcesz jakąś wybrać?-spytał w końcu patrząc się na mnie. Również wstałam i przyjrzałam się wszystkim gitarom. Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę, była z nich najzwyklejsza, ale jednak wyjątkowa.
-Ta jest piękna.-wskazałam na instrument. Brunet spojrzał na mój wybór i szeroko się uśmiechnął.
-To moja ulubiona.-rzekł.-Jest niezwykła, prawda?-spojrzał na mnie na co tylko przytaknęłam. Chwycił za nią i usiadł na sofę, gdzie zaraz do niego dołączyłam. Odpowiednio ułożył gitarę i zaczął wydawać z niej dźwięki.


Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Że sprawiasz, że jestem silny
Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli na minutę.
-Brakuje ci tego?-spytałam. Chłopak uniósł brwi i chyba po chwili zrozumiał o co mi chodzi.
-Nie-odpowiedział łagodnie- mam ciebie. Gdyby nie ty nie miałbym skąd czerpać inspiracji.-wyjaśnił.-Mówiłem ci już, oni byli tacy jak wszyscy. Gdybyś ich znała stwierdziłabyś to samo.
Zostawił przeszłość za sobą? Teraz zostaliśmy tylko my, on i ja.
-Tak poza tym, to było świetne.-uśmiechnęłam się lekko. Byłam w pełni świadoma, że nie powinnam tego mówić. Czasem postępuję według tego co rozkaże mi głupie serce niż co podpowie mądry mózg. Ostatnio cały czas korzystam z usług tego pierwszego. Tak, wiem, jestem głupia!


Już od kilku godzin leżałam na łóżku i tępo wgapiałam się sufit, przy mnie wciąż czuwał Harry, siedział i chyba nie do końca rozumiał moje zachowanie. Wiem ja też go nie pojmowałam. Jakaś cząstka mnie jest kompletnie nie do zrozumienia i nawet najwięksi profesorowie wysiedli by psychicznie ze zmęczenie. Delikatnie mówiąc, jestem po prostu inna. Czasem Harry ma rację, ale to chyba nie wychodzi na dobre. To on musi się tutaj ze mną męczyć, a nie jakiś inny frajer, albo mój tata... ale w sumie to on też zalicza się do frajerów.
-O czym myślisz?-spytał cicho brunet.
-O niczym.-odparłam nie spuszczając wzroku z mojego ukochanego sufitu.
-Nie można myśleć o niczym. Musisz o czymś myśleć.-wymamrotał i wbił we mnie wzrok. Tak, czułam to.
-Ciesz się, że nie myślę o tym co mi zrobiłeś.-mruknęłam i na chwilę zerknęłam w jego stronę, miał spuszczoną głowę, nie patrzył na mnie. Kiedyś będzie miał mnie dość, sam prędzej czy później odwiezie mnie do domu. Natchnęła mnie na ten pomysł nadzieja, tak ta sama kurwa w zielonej sukience, która męczy mnie codziennie. Wciąż przypomina mi, że mam się nie poddawać kiedy w głębi duszy już dawno to zrobiłam...
-Chyba powinnaś się poważnie napić. Myślę, że to ci pomoże.-rzucił prędko brunet. Super, chce mnie upić... To jest po prostu geniusz!-Mam wódkę w spiżarni.-poinformował mnie. Prychnęłam rozżalona. Wstał i podszedł do drzwi, zatrzymał go mój nieznośny krzyk:
-Wolę wino!-uśmiechnął się pod nosem i wyszedł.
Po kilku chwilach wrócił z butelką wypełnioną czerwonawą cieczą. Gdy chciałam przejąć ją w swoje drobne łapki od razu się odsunął.
-Słuchaj, to jest jedno z moich najlepszych i najdroższych win.-powiedział cichym głosikiem.
 I co mnie to obchodzi? To przecież tylko wino.
-Dobrze. Możesz już mi je dać?-jęknęłam znowu szukając rękoma wina, ale niestety nie udało mi się go przechwycić.
-Jane to naprawdę jedno z najdroższych win świata, nawet nie wiesz jak długo ją zdobywałem...
Zaraz, zaraz... Jane?
-Nazywasz wina po imieniu?-prychnęłam. To zabawne jak ten człowiek jest nienormalny.
-To nie jest jakieś tam wino... To najdroższe, najsmaczniejsze i bardzo stare wino. Nim trzeba się delektować...-wyjaśnił.
Zwariował! Temu człowiekowi kompletnie odbiło! Czasem jestem w stanie zrozumieć porwanie mnie tutaj, urządzenie studia na tym pustkowiu, czy bliskość z wężami, ale nazywanie wina po imieniu mówiąc, że jest niezwykłe? To już jest przegięcie.
-Dobrze, niech już ci będzie...-prędko wyrwałam mu (już otwartą) butelkę z rąk i upiłam jego zawartość, po dłuższym pociągnięciu odstawiłam butelkę na miejsce. Chyba jeszcze nie wspominałam, że mam słabą głowę? Czasem nawet po piwie bezalkoholowym byłam pijana. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia.-Rzeczywiście dobre.-mruknęłam.
-Cieszę się, że ci smakuje.
Zakręciło mi się lekko w głowie. Już czułam, że nie jest najlepiej, a alkohol robi swoje. Zakołysało mną co wywołało szeroki uśmiech u mojego towarzysza. Nie byłam jednak na tyle otumaniona alkoholem aby zapomnieć gdzie jestem i -co najważniejsze- z kim jestem.
-Jak możesz mnie k-kochać?-spytałam z trudem składając słowa w całość.
-Po prostu.-wzruszył ramionami i wgapiał się we mnie.
-Ale ty... ty mnie przecież nie-nie znałeś. Nie rozmawiałeś ze mną, oprócz tego jednego razu w parku. Nie mogłeś mnie kochać...-wymamrotałam. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale trochę też ze zrozumieniem.
-Rozmawiałem.-uśmiechnął się lekko.- Pewnie nie pamiętasz bo byłaś wtedy kompletnie pijana, ale pewnego wieczora, gdy wychodziłaś z imprezy od swojej koleżanki Kate, byłem niedaleko. Uczepił się wtedy ciebie taki koleś z twojej szkoły...-przerwał szukając pamięcią imienia chłopaka.
-Jason. Miał na imię Jason....-przerwałam.
Pamiętam go dokładnie. Kręcił się wokół mnie jak smród po gaciach, gdy miałam jeszcze szesnaście lat, nie rozumiał, że go nie chcę. Był strasznie irytujący, łaził za mną cały czas. Aż w końcu, pewnego dnia przestał. To było po tej imprezie.
-Wiem co chodziło mu po głowie...
-Co mu zrobiłeś?!-jęknęłam przestraszona. Chłopak zaśmiał się na moje przerażenie.
Zrobiło mi się żal Jasona, on nie był zły. Może czasem zachowywał się zbyt natrętnie żebym tylko się z nim umówiła, ale to przecież nic w porównaniu co robił Harry.
-Spokojnie, nic takiego. Zadbałem tylko o to żeby już więcej się do ciebie nie zbliżył.-powiedział spokojnie.-Jeszcze tego samego wieczoru rozmawiałem z tobą.
-To niemożliwe. Nie pamiętam ciebie.
-Byłaś pijana, a mój wygląd trochę różnił się dzisiejszym.-uśmiechnął się nieznacznie.-Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że ciebie chcę. Jak jesteś dla mnie ważna. Chciałem cię chronić, ale nie mogłem. Chronić mogę cię tylko tu i tylko tu jesteś naprawdę bezpieczna.
-Nigdy nie będę czuła się bezpieczna. Nie zmienisz tego, bo to właśnie ty wywołałeś u mnie lęk.
-Jeśli się czegoś bardzo pragnie, to to prędzej czy później przyjdzie. Zawszę miałem nadzieję, że kiedyś pokochasz mnie tak jak ja kocham ciebie. I nadal żyję tą nadzieją.


Obudziłam się rano w nie swoim łóżku. A do tego byłam całkiem nagusieńka, tak jak mnie pan Bóg stworzył! Co się wczoraj wydarzyło? Nic nie pamiętam!
Mój mózg próbował odtworzyć wczorajsze wydarzenia, ale niczego nie mogłam sobie przypomnieć. Wydawało mi się jakby ktoś wywiercił dziurę w mojej pamięci. Dużą i nie do załatania.
Poznawałam pokój w którym się znajdowałam, to był pokój Harrego! Wczoraj coś musiało się wydarzyć! A co jeśli uprawiałam sex?! Nawet nie chcę o tym myśleć!
Okryłam się kołdrą i udałam się do kuchni, gdzie powitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak.
Jego uśmiech! Kolejny dowód na to, że wczoraj musiało się coś wydarzyć. Nie wierzę żeby było inaczej.
-Robię koktajl. Chcesz trochę?-i on się mnie jeszcze pyta czy chce koktajlu? Z takim spokojem? Oczywiście, że chciałam. Ale przecież nie mam teraz na to czasu!
-Czemu obudziłam się w nie swoim łóżku?-spytałam. Chłopak parsknął śmiechem, gdy zobaczył moją przelęknioną, zdezorientowaną twarz.
Byłam przerażona, nie wiedziałam co wczoraj się wydarzyło, a on jeszcze miał czelność się ze mnie śmiać. To podłe z jego strony.
-Ty się serio pytasz?-zaśmiał się. Pokiwałam głową.
-Powiedz, zrobiliśmy to, tak?-chłopak przybrał grobową minę i nie wiem czemu przestraszyłam się.-Opowiedz mi co się wczoraj wydarzyło. Dlaczego niczego nie pamiętam?
-Upiłaś się.-wzruszył ramionami. To akurat pamiętałam, jego wino też. Ja też zakochałam się w Jane.-Doczołgałaś się do mojego pokoju, a ja szedłem za tobą. Niespodziewanie zaczęłaś się rozbierać i...-uciął w najgorszym momencie. Co było dalej?! Co dalej?!
-Zrobiliśmy to? Przespałam się z tobą?
-I zaczęłaś robić striptiz.-roześmiał się na głos. Myślałam, że zaraz wybuchnie od tego swojego głośnego, nieopanowanego śmiechu.-Potem rzuciłaś się na łóżko i zasnęłaś.
-Co?-pisnęłam.-Nic między nami nie było?-jęknęłam zaskoczona. To wszystko? Na pewno czegoś mi nie powiedział.
-Nic, a nic.-pokręcił przecząco głową.-Nie ruszę cię dopóki nie wyrazisz na to zgody.-wyjaśnił.
-No wiesz! Mogłam mieć to już za sobą!-wydęłam wargi z niezadowolenia.-Przez ciebie wciąż jestem dziewicą!-powiedziałam z wyrzutem.
-Przykro mi Chanel, ale być może jeszcze długo będziesz, gdyż ja chcę żeby twój pierwszy raz był wyjątkowy.
-Z tobą?
-Ze mną.
____________________________________
Miałam zamiar zakończyć rozdział po zdaniu "I nadal żyję tą nadzieją", ale przypomniałam sobie, że mam jeszcze taką oto scenę do wykorzystania :D nie wiem czy dobrze zrobiłam, że ją tutaj dałam. Napiszcie w komentarzach c sądzicie o rozdziale, to bardzo motywuje :))))))

10 komentarzy

  1. OMG. Genialny rozdział.
    Czekam na next i życzę weny ;*
    ---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam tu ostatnio chyba na prolog albo pierwszy rozdział, a tu już 8! Szybko zabieram się do czytania!

    OdpowiedzUsuń
  3. już nie mogę się doczekać co będzie dalej! :) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże co się teraz dzieje Chcę dalej jak najszybciej:D@Maliczeg♡

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest genialne *-*
    Na prawdę świetne i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
    Weny i buziaki :*Seo<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wooow swienie *____* ale sie rozkręca no no nie mogę sie doczekać dalszych rozdziałów a wiec do kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoloboga, Chanel zdecydowanie nie powinna pić!
    Powiem ci, że nadal nie lubię Harry'ego. Nie wiem co by musiało się wydarzyć w tym opowiadaniu, żeby to się zmieniło. W mojej głowie on jest psycholem i argh, nie umiem się przekonać. Jego to serio w psychiatryku trzeba zamknąć! Chyba sama zorganizuję jakąś akcję ratunkową dla Chanel. W ogóle totalnie mnie rozwaliła, że była zła, że nie straciła dziewictwa >.< Czekam na next. Buziaki, Weronika :*:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wonderful, kochanie! ❤ Rozdział taki słodki i ta końcówka, haha ^^ Chanel zdecydowanie nie powinna pić tej Jane xD Czekam z niecierpliwością na nexta xx Świetnie piszesz, naprawdę ;)
    Życzę weny noi buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  10. "-Z tobą?
    -Ze mną." dfntdgfjgtjkgdjgj, ten cytat jak i cały rozdział po prostu dfntdgfjgtjkgdjgj ♥

    OdpowiedzUsuń