środa, 1 kwietnia 2015

1. "It's you?"

Muzyka

   Obudziłam się z rozpierającą mnie radością. Cóż, nic dziwnego, w końcu jest sobota, a ja już wiem jak zagospodarować wolny czas. Prędko wyskoczyłam z łóżka i wygrzebałam z szafy przypadkowe ciuchy. Mam dokładny plan co mam dzisiaj zrobić. Dziewictwo? Od dziś z tym koniec! Definitywny. To bardzo dziwne, że całe moje towarzystwo wokół którego się otaczam już TO robiło. Zostałam tylko ja... samiusieńka jak palec. Ale już dziś ulegnie to zmianie. Całe moje życie się zmieni, na lepsze oczywiście. Jeszcze laski, które tak się chwalą zobaczą.
Od jakiegoś czasu zauważam, że z mojego pokoju ubywają rzeczy, wczoraj wszystkie zdjęcia, dzisiaj inne drobiazgi... To na pewno chodzi o tą niespodziankę, którą od jakiegoś czasu przygotowuje dla mnie tata. Jeszcze nie wiem co to jest. Hm, może jakiś apartament w centrum miasta? To by wyjaśniało znikanie tych wszystkich rzeczy.
Szybko pobiegłam do gabinetu mojego taty. Przebiegłam przez korytarz i zatrzymałam się przed drzwiami cała zdyszana. Często tak miałam, nasz dom i korytarze w nim były o wiele za duże i ciągnęły się w nieskończoność. Nacisnęłam na klamkę i po cichu weszłam do pomieszczenia. Zawsze musiałam się tak wkradać, mam być cicho gdy mój tata próbuje się skupić.
Zastałam go zamyślonego, wgapiającego się w krajobraz miasta. Wzdrygnął się na dźwięk stawianych przez mnie kroków, ale wciąż stał tyłem do mnie.
-Cześć tato- przywitałam go prawie szepcząc. Ten zaś pokręcił przecząco głową i westchnął.
-Panienko West, ile razy mówiłem ci abyś tak się do mnie nie zwracała?-rzekł służbowym tonem. Fakt, wśród ludzi zawsze kazał mi się zwracać do siebie per "Panie West". Tylko, że oprócz nas nikogo nie było dzisiaj w domu.
-Przepraszam ojcze- wymamrotałam ledwo słyszalnie. Ugh... Nienawidziłam tak do niego mówić.
-A, więc w jakiej sprawie tutaj jesteś?-spytał. Zmrużyłam powieki, To już zawsze muszę do niego przychodzić w jakimś celu? Nie mogę przyjść od tak? Ej, mam dopiero dziewiętnaście lat! Czasem potrzebuję ojcowskiej rady. Niestety, nie tym razem...
-Mam zamiar wyjść dzisiaj na miasto. Kupić jakąś super sukienkę i przejść się po okolicy-skłamałam pewnie.-Masz coś przeciwko?-spytałam kiedy spojrzał na mnie krzywym wzrokiem, lustrując mój ubiór. Co jest? Uważam, że ubieram się odpowiednio jak na córkę chorobliwie bogatego biznesmena.
-Nie, Chanel. Możesz iść.-odparł obojętnie- Kartę kredytową masz na półce w salonie.
Chyba mi ufa... oczywiście, że mi ufa! Jestem przecież jego jedyną córką. Komu ma ufać jak nie mnie?
-Tato- zaczęłam. Zerknął na mnie i zrobił zniesmaczoną minę.
Kurczę, znowu się zapomniałam. Kiedy ja się w końcu opamiętam? Droga Chanel West, masz ojca nie tatę! Wbij to sobie do tej małej zakutej główki!
-Kontynuuj- wtrącił gdy już miałam się poprawić.
-Wspominałeś niedawno, że szykujesz dla mnie niespodziankę, prawda?-pan West uśmiechnął się i przytaknął.-Czy te rzeczy znikające ostatnio z mojego pokoju mają coś z nią wspólnego?
-Nie wiem o czym mówisz.-prychnął i odwrócił ode mnie wzrok. Udawał, że o niczym nie wie, ale ja już go przejrzałam. Świetnie się maskował, skubany.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam.

Rozgryzłam cię tatusiu.

Teraz miałam tylko jeden cel, znaleźć odpowiedni ubiór aby wabić mężczyzn.


Byłam już w drodze, zrobiło się bardzo zimno, a ja głupia szłam do klubu w sukience na ramiączkach. Zrobiło się ciemno, ponuro i nieprzyjemnie. Przechodziłam właśnie przez dziwną uliczkę, szczerze mówiąc nie pamiętałam jej.

Nie mów, że się zgubiłaś Chanel!

Usłyszałam za sobą stukot czyiś stóp. Były dosyć szybkie i częste, to znaczyło, że szło za mną dwóch mężczyzn... spojrzałam na cień za sobą... tak, dwóch napakowanych mężczyzn! Szli krok w krok za mną. Przeraziłam się kiedy jeden z nich chrząknął porozumiewawczo do drugiego.
-Ona to tak sama?-spytał niskim głosem.
-Całkiem sama.-odrzekł drugi z zadowoleniem.
-Szkoda by było tego nie wykorzystać, co nie?-zaśmiał się.
Nie wykorzystać czego? Czego ja się do cholery pytam?! Przyśpieszyłam i zaczęłam biec. Strasznie się bałam.
-Czego się tak śpieszysz maleńka?-spytał jeden z nich. Mimo iż biegłam ile sił w nogach oni wciąż byli blisko mnie. Poczułam jak czyjaś ręka ciągnie moją sukienkę i oderwała jej strzępek. Wciąż czułam ich obecność.
Zachowywałam się jak jakaś wariatka? Co by powiedział mój ojciec gdyby mnie widział? Nie, nie chce tego wiedzieć. Uznałaby, że lepiej dać się zabić niż nie przestrzegać pewnych zasad.
I co z tego, że buty od dolce&gabbana, które przed chwilą wylądowały w kałuży nadają się do wyrzucenia, a sukienka za kilka tysięcy jest rozerwana? Pff, to przecież nic takiego... Biegłam coraz szybciej i szybciej, prawie nie czułam pięt. To nie powinno mnie obchodzić przecież najważniejsze jest moje życie.
Czy takie najważniejsze? Może dałabym się jednak złapać i miałabym już z głowy moje dziewictwo? A jeśli mnie zabiją? Nie! Muszę uciekać.
Po chwili usłyszałam też trzecią parę butów i kolejny cień. Nie poradzę sobie, to mój koniec.
-Uciekaj!-zawołał. Odwróciłam się na chwilę, niewiele zobaczyłam, ale to co wiedziałam na pewno to to , że będę wybawiona. Moja ciekawość znowu wzięła górę i obejrzałam się po raz kolejny. Mężczyźni leżeli na ziemi powaleni przez tego kogoś. Mojego wybawiciela... chyba.
A jeśli coś mu się stanie? Nie wybaczę sobie jak te zbiry będą mieli przypadkiem przy sobie nóż. Odwróciłam się ostatni raz i nie widziałam już nikogo. Ulżyło mi. W sumie... dobrze było w dzieciństwie wygrywać wszystkie zawody. Byłam daleko od nich i nic mi już nie groziło. Oby.


W końcu znalazłam klub. Uff. W jednym momencie życie wyszło ze mnie i stanęło obok. To nie znaczy, że się bałam. Rodzina West nigdy, ale to przenigdy się nie boi! To oczywiste, że się nie bałam. To było tylko lekkie zaskoczenie towarzystwem dwóch groźnych typów.
Usiadłam przy barze i rozejrzałam się wokoło. No nie powiem, wybrałam odpowiednie miejsce.
Obróciłam się do barmana przodem, kątem oka zauważyłam, że zmierza w moim kierunku pewien chłopak. Chyba mu się kierunki świata pomyliły. Toaleta jest z drugiej strony...
W ręku trzymał dwie szklanki. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Miał taki śliczny uśmiech.
Jeszcze się nie rozmyślił i wciąż szedł do mnie. Przystojny brunet z kręconymi włosami, był jeszcze daleko mnie, ale już widziałam jego zielonkawe oczy. Koszula ledwo opinała jego klatkę piersiową i miałam wrażenie, że zaraz się na nim rozerwie.

Idealna partia na stracenie dziewictwa.

Podszedł do mnie i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Mogę się dosiąść?-spytał wskazując na miejsce obok mnie. To zbyt piękne żeby było prawdziwe. I jeszcze jego głos był taki przyjemny... jakbym go gdzieś słyszała.
-To miejsce jest chyba wolne.-uśmiechnęłam się lekko.
-Następnym razem radziłbym tobie uważać na tą ulice i nie chodzić wieczorami samej.-rzekł z troską.
To on? On mnie uratował? Wiedziałam, że znam ten głos! Kazał mi uciekać żeby nic mi się nie stało. Wyglądał jak gwiazda porno... nie no przesadziłam. Nie, że to oglądam! To wbrew postawionym mi zasadom. Damie nie wypada. Jego uroda po prostu zapierała dech w piersiach, a mimo to zrobił coś tak niebezpiecznego. Ja na jego miejscu bym sobie nie pomogła.
Był ideałem, pieprzonym ideałem. Uratował mnie, narażał siebie, a teraz jeszcze do mnie zagaduje. Sprawia mi tym największą przyjemność.
-T-to ty?-wyjąkałam.-Nie wiem jak mam ci dziękować...-wypaliłam speszona. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć. Kurka! On uratował mi życie, a ja nawet nie potrafię mu za to podziękować. Idiotka ze mnie.
Chyba się lekko zarumienił. Boże, czy to nie wystarczy, że uratował mi tyłek? Musi jeszcze wywoływać u mnie takie uczucia?

Jakie uczucia, Chanel?

-To nic takiego. Z resztą... to przyjemność ratowanie ciebie. Chodź byli dosyć... zbudowani.-wyjaśnił. Dosyć zbudowani? On chyba jakieś żarty sobie stroi.-Mógłbym postawić tobie drinka?-spytał słodko. Był chyba lekko poddenerwowany, ale nie mogę powiedzieć, że nieśmiały. Był bardzo śmiały i starał się to okazywać.
Zmrużyłam oczy i potwierdziłam swoim "czarującym" uśmiechem.
Postawił obok mnie szklankę i sam wypił zawartość swojej. Nie chciałam być gorsza więc w kilku łykach wypiłam postawionego mi drinka. Zakręciło mi się lekko w głowie.
-Niezła jesteś.-roześmiał się.
Nie musiał mi tego mówić, wiem , że jestem. Jestem też bardzo skromna. To też powinien wiedzieć.
-Tak właściwie, nie przedstawiłem się-przypomniał- jestem Harry Styles.-podał mi dłoń, którą od razu przechwyciłam w miłym geście.
-A ja...-zaczęłam.
-Chanel.-uciął krótko. Ze zdziwieniem wbiłam w niego zaciekawiony wzrok. Spojrzał na mnie z tym samym zdziwieniem i wzruszył ramionami.-Zgadywałem.
Nagle zrobiło się między nami dosyć niezręcznie, na parkiecie wiało pustkami, a w głośnikach nie było nic godnego podziwu. Chciałam się lekko rozruszać, ale nogi nawet nie drgnęły.
Nerwowo zaczęłam tupać nogą. Chyba to zauważył. Zbadał mnie wzrokiem i odszedł.
Zaraz... Odszedł? Jak mógł? Teraz gdy tak dobrze mi szło muszę poszukać innego? Wypadłam aż tak źle? Uważam, że poszło mi całkiem dobrze. Chyba się myliłam.
Powędrowałam za nim wzrokiem. Był już przy DJ, coś mu wyjaśniał.
Może nie jest ze mną aż tak źle?
Gdy zauważyłam, że się zbliża niezauważenie odwróciłam wzrok. Usiadł w to samo miejsce co przedtem i czegoś oczekiwał. Czego?
Nagle z głośników zaczęły lecieć nowe brzmienia. Znałam to.
-Zatańczymy?-spytał nagle.
-To moja ulubiona piosenka! Skąd wiedziałeś?-nie otrzymałam odpowiedzi, od razu pociągnął mnie za sobą na parkiet gdzie nagle zrobiło się strasznie tłoczno.Ludzie byli wszędzie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ledwo co szło oddychać.
Zrobiło mi się słabo, a do tego znowu zakręciło mi się w głowie. Obraz zaczął mi się rozmywać. Widziałam niedokładnie, jakby przez mgłę. Moje oczy rozpoznawały jakieś czerwone i szare barwy. Czy to znak, że umieram? Nie chce! Nie tego pragnę... zresztą ja już sama nie wiem czego pragnę. Mózg nie odróżniał rzeczywistości od czegoś... co nią kompletnie nie było.

Mamusiu, czy na parkiecie tańczy schlany kangur?
____________________________
Pierwszy rozdział :) trochę krótszy niż miałam przemyślane, ale najważniejsze, że jest.

8 komentarzy

  1. Świetny! Bardzo ciekawie się zapowiada będę czytać z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo ciekawy,już się wkręciłam. Z niecierpliwością czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Kurczę, znowu się zapomniałam. Kiedy ja się w końcu opamiętam? Droga Chanel West, masz ojca nie tatę!" tak mi się jakoś smutno po tym zrobiło:(

    I chwila moment... pochodzi do Ciebie w klubie Harry Perfekcja Edward Styles a ty go nazywasz GWIAZDĄ PORNĄ? :D Nie daruję tego tobie, Posiłku!

    No i najlepsze w całym rozdziale jest ostatnie zdanie... i oczywiście kto Ci podpowiedział z tym kangurem? (EGHEM, MOŻE JA!). Wszystko super, świetnie i zajebiście napisane, gratulację i czekam na następny :) :* x

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się! Dziękuję, że mi podałaś tego bloga :) Będę wpadać ;* Pozdrawiam i buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobry rozdział :D Ale jak to ja, ponarzekam sobie, choć nawet nie mam na co :)
    "Dziewictwo? Od dziś z tym koniec! " Po tym tekście zrobiłam wielkie oczy i jak najszybciej weszłam w zakładkę 'bohaterowie' by się przekonać ile lat ma nasza Chanel... Odetchnęłam z ulgą gdy okazało się, że 19 :P Czy dziewictwo na prawdę jest już niemodne?
    "Jeszcze laski, które tak się chwalą zobaczą." Może się mylę (w końcu co ja tam wiem?) ale to nie jest najlepszy powód do zrobienia TEGO.
    "Nie wykorzystać czego? Czego ja się do cholery pytam?!" Ach... Kochanie... Oni tylko dadzą ci tego, czego pragnęłaś od rana :P
    "W końcu znalazłam klub." Serio?! Ja rozumiem, że laska jest zdesperowana, ale żeby mimo prawie-gwałtu, w podartej sukience i zniszczonych butach iść na imprezę? I kogo ona chciała tam poderwać? Ślepca? :P
    "-Chanel.-uciął krótko" zgadywał... mhm... jasne... :3
    no ale poza moimi pseudo przemyśleniami mam jedną prawdziwą uwagę.
    "Nie wiem jak mam Tobie dziękować" Wciąż popełniasz dwa te same błędy. Nie wiem, czy specjalnie, czy nie. Otóż zamiast 'ci' wstwiasz 'tobie' co nie bardzo pasuje.. brzmi to po prostu dziwnie i jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby tokolwiek tak mówił, i piszesz tez zaimek (?) wielką literą. Tak pisze się tylko w listach jako zwrot grzecznościowy.. w opowiadaniach. nie.

    Dziękuję za uwagę. Zapraszam do siebie.
    http://my-guardian-angel-by-blangel.blogspot.com/

    aha. i jeszcze boska piosenka na początku. skądś ją znam, ale nie mam pojęcia skąd.... ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuje za te uwagi są one dla mnie bardzo ważne i bardziej mi pomagają niż w jakiś sposób urażają. :)
      Co do tego jej dziewictwa... Moją główną bohaterkę chciałam zrobić jako taką despertkę (?) nie wiem czy dobrze to określiłam. Najważniejsze dla niej jest to żeby nie odbiegać od reszty swojego towarzystwa, a że oni wszyscy już TO robili to ona przecież nie może być gorsza ;)
      Co do tych zwrotów, uwierz mi, ale cały czas byłam święcie przkonana, że pisze się to z dużych liter (z resztą, chyba nie tylko ja) no i dlatego te błędy. :)
      Mam nadzieje, że mniej więcej to objaśniłam.
      Z całego serca dziękuje za te słowa krytyki oraz za tak długi komentarz, wiem może to dziwne, ale to według mnie miłe słowa :)

      Usuń
    2. Hahahaaha. Spoko. Ja też zawsze jak dostaje "wredny" komentarz to aż się uśmiecham. Głównie dlatego, że wtedy wiem, że ktoś faktycznie przeczytał to, co napisałam. A jak dostaje zwykłe "Super, pisz częściej"... To równie dobrze ktoś mógł po prostu wejść, zobaczyć że coś tam napisałam, więc dodał komentarz...
      No mnie to nie rusza :P
      Czekam na kolejny rozdział, bo tego chyba jeszcze nie napisałam :)

      Usuń
    3. Hahahahahahahah przepraszam, że się śmieje, a łzy ( dosłownie ) lecą mi z oczu, ale po prostu kocham blangel <3 Jej poprawianie, krytykę i pomoc! :)
      Ciekawe opowiadanie przy okazji x
      Wpadnę niedługo po nowy rozdział ;)
      ~ Mrs. Tomlinson

      Usuń