niedziela, 5 lipca 2015

16. "Hi, Harry."

 *3 miesiące później*
 Już powoli męczyło mnie siedzenie Niallowi i Meghan na głowie. To nie do pomyślenia, że daliśmy radę przeżyć razem tyle czasu. Codzienne kłótnie o dziecko, pocieszanie, spory o jedzenie (które zazwyczaj wygrywał Niall) i tak w kółko. Codzienność jest trudna, a już na pewno z tą niespotykaną, jedyną w swoim rodzaju parą. A gdzie się podziewa mój książę z bajki? "Można milczeć i milczeniem kogoś ranić." Ranił mnie tym milczeniem. Tym, że nie dawał znaku życia od czasu kiedy wysłał mi pierścionek.  Czułam, że już niedługo się spotkamy, ale nie znałam dokładnej daty i godziny. A ja nadal naiwnie czekałam na mojego ukochanego. Może już o mnie zapomniał, może już znalazł sobie inną głupią dziewczynę, którą również porwał do Australii, a mnie bezkarnie porzucił? Te myśli potęgowały we mnie złość. Niech wie, że ja, Chanel Alexandra West, tak łatwo nie odpuszczę! Nawet jakby chciał się mnie pozbyć siłą. No bo w końcu... ja się nie zakochuje. To mój pierwszy i być może ostatni raz. Ten idiota naprawdę mnie w sobie rozkochał. I co ja mam na to poradzić? Nic nie zrobię. Nie jestem komputerem, gdy wcisnę Backspace on nie zniknie. Nie potrafię tak szybko wykasować go z pamięci.
 -Może pójdziemy dzisiaj na imprezę? Będzie super!-powiedziała podekscytowana Meghan siedząc i popijając poranną kawę.
 -Jestem jak najbardziej za, cukiereczku.-uśmiechnął się do niej Niall.
 -A ty Chanel? Idziesz z nami? Pobawimy się, wypijemy drinki, powyrywamy dupy.-zachęciła mnie chichocząc cicho.
 -No właśnie, powyrywamy dupy.-zwrócił się do mnie wiedząc, iż Meghan bardzo dokładnie go słucha.
 -Ryby i narzeczeni głosu nie mają, więc milcz, mój drogi.-mruknęła. Chłopak tylko zrobił smutną minę.-To jak?
 -Może być.-przytaknęłam.


 -Meghan! Gdzie masz moją szminkę?!-krzyknęłam aby w każdym nawet najbardziej oddalonym ode mnie zakamarku domu docierał mój głos.
 -Nie wiem, sprawdź w kosmetyczce.-odpowiedziała również głośniejszym tonem abym mogła ją usłyszeć. Jej głos prawdopodobnie pochodził z łazienki, w której obecnie przebywała.
 Nagle po całym domu rozległ się straszny pisk. Potem płacz i ciągłe krzyki. To była Meghan! Nie wiedziałam co się dzieje. Coś się jej stało? Nie mogłam się otrząsnąć, zaczęłam drżeć i przerażona pobiegłam do mojej przyjaciółki.
 -Niall! Chanel! Proszę przyjdźcie do mnie szybko!-krzyczała, wciąż płacząc. Widziałam jak Niall wybiega z drzwi jednego z pokoi i zdezorientowanym wzrokiem patrzy na mnie. Otworzył drzwi od pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna.
 Siedziała na kafelkowanej podłodze, cała we łzach, ale uśmiechnięta. Ona była uśmiechnięta! W jednej z dłoni trzymała test ciążowy i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Wciąż płakała, ale to był płacz szczęścia, szczęścia, którego właśnie doświadczyła.
 -Pozytywny.-powiedziała cicho przez łzy. Niall spojrzał na nią i na mnie, potem znów na nią i znów na mnie, w końcu jego wzrok zatrzymał się na teście ciążowym, na którym widniały dwie czerwone kreski.
 -Będziemy mieli dziecko? Będziemy mieli dziecko?!-spytał uradowany.-Będziemy mieli dziecko!-podniósł swoją narzeczoną z podłogi i zaczął ściskać ją z całej siły zebranej z jego radości. Wirowali jak karuzela wciąż ciesząc się ich największym marzeniem. Tak, będą mieli bobasa...
 Przyglądałam się temu wszystkiemu z boku. Nie mogłam opisać uczucia, które potęgowało się we mnie widząc te dwóję (a już niedługo trójkę) razem. Nie mogłam od nich oderwać wzroku.
 -Będziemy mieli dziecko, rozumiesz Chanel?-pisnęła Meg podwijając t-shirt i masując swój goły brzuch, w którym pewnie już przebywała ich mała fasolka.
 Położyłam rękę na jej brzuchu i zaczęłam swoją przemowę.
 -Cześć maleństwo, może słyszysz mnie pierwszy raz i myślisz sobie "Co to za baba do mnie mówi", ale od momentu kiedy wyjdziesz na świat, będziesz największym szczęściem swoich rodziców i moim.-powiedziałam.-A tak w ogóle to jestem twoją ciocią. Już niedługo twoją matką chrzestną, Chanel.-spojrzałam na narzeczeństwo, które w pełnym, skupieniu mi się przypatrywało.-Wszystko słyszeliście?
 -Stoisz obok nas, trudno byłoby nie słyszeć.-uśmiechnął się do mnie Niall.
 -Ale mam nadzieję, że ta niespodzianka nie zmienia naszych planów?-spytałam mrużąc oczy.
 -No właśnie... chyba t...-zaczął chłopak.
 -Oczywiście, że nie!-przerwała mu pełna entuzjazmu dziewczyna.-Może zrezygnujemy z alkoholu i z wyrywania dup, ale przecież możemy się zabawić.
 -No cóż, wy możecie z tego zrezygnować, ale ja? Nie ma mowy.


 Bawiliśmy się w klubie już od dłuższego czasu. Moi cudowni przyjaciele nie wypili ani grama alkoholu, a ja sączyłam już trzeciego drinka. Że też nie mam urazu po mojej ostatniej wizycie w klubie, dziwię się, że w ogóle cokolwiek wypiłam... Jak na razie nie znalazłam narkotyków, pigułek gwałtu ani innych dziwnych substancji w moim napoju.
 Zastanawiałam się jak Niall i Meghan mogli się bawić. No jak to? Tak na trzeźwo? Wydawałoby się jakby to Niall był w ciąży. Uważał na wszystko co zamówił przy barze, tak samo pilnował jedzenia swojej narzeczonej. To co najmniej dziwne.
 Gdy tańczyłam gdzieś w tłumie pojawił się ten zapach, który tak bardzo kochałam. Bardzo znajomy, cudowny zapach, za którym tak tęskniłam. Odwróciłam się i bez wahania rzuciłam się na osobę za mną. Wiedziałam już kto to. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, mogłam w końcu mieć go przy sobie. Mojego ukochanego Harrego.
 -Ej, dobrze się czujesz?-spytał się mnie nie do końca znany mi głos. Prędko oderwałam się od osoby, którą obejmowałam i widząc co zrobiłam moja twarz od razu pomalowała się na czerwono.
 -D-dobrze.-wyjąkałam.
 -Chyba musisz za kimś mocno tęsknić.-uśmiechnął się chłopak, który w ogóle nie był Harrym, ale nie powiem, był całkiem przystojny. To jednak nie zmienia tego, że przytulałam obcą osobę! Kurwa! Zbłaźniłam się na oczach całego klubu.-Może ci jakoś pomóc?-spytał się szatyn wciąż się do mnie szczerząc.
 -N-nie, dzie-dziękuje.-wymruczałam powoli odchodząc. Poczułam czyjąś rękę na swoim nadgarstku.
 -Na pewno?-spytał.
 -Tak.-rzuciłam na odchodne i odeszłam w stronę rozbawionego narzeczeństwa. Ich śmiech widząc mnie był tak głośny, iż sądziłam, że zaraz pękną. Nie mogli się opanować, a widząc mnie coraz bardziej płakali ze śmiechu. Myślałam, że zaraz zapadnę się pod ziemię. Czemu nie mogłam tak po prostu zniknąć? Jak jakiś superbohater albo superdebil.
 -Śmiesznie?-spytałam ironicznie.
 -Nawet nie wiesz jak bardzo.-Niall parsknął śmiechem, a Meghan przyłączyła się do niego.
 -Dobra, idę do domu.-burknęłam obrażona i skierowałam się w stronę wyjścia z klubu.
 -Czyli nie chcesz wiedzieć po co dzwonił do mnie Harry?-spytał Niall schodząc z rozbawienia w bardziej urzekający głos co od razu mnie zatrzymało. Prędko podbiegłam do niego i omal nie przygniotłam go swoim ciężarem naskakując na niego.
 -Harry dzwonił?-mojego zaskoczenia nie dało się ukryć. Czego chciał? Już mnie nie chce? Nie przyjedzie po mnie? O czymś nie wiem? Tyle pytań i zero odpowiedzi.-No mów!-ponagliłam blondyna na co się zaśmiał.
 -Powiedział, że cię kocha.-zaczął.-Ale to nie wszystko... mówił, że mamy odwieźć cię jutro do domu. No i wspominał coś jeszcze, że cię kocha... Z pięć razy to powtórzył żebym na pewno usłyszał. A! No i że tęskni też.-wspominał słowa mojego ukochanego z wyraźną koncentracją.
 Od razu, gdy to usłyszałam moje serce zaczęło bić sto razy intensywniej niż zwykle. Zadzwonił, powiedział, że mnie kocha. To znaczy, że zależy mu na mnie. Czego chcieć więcej niż usłyszeć, że znów będziemy mogli być razem? Tyle czasu o tym marzyłam. Zobaczyć go i powiedzieć jak bardzo tęskniłam, a potem z czułością zatopić się w jego uścisku. Tak silnym i emocjonalnym. Mogłabym dniami i nocami opowiadać co zrobiłabym abyśmy znowu się pojednali. Myślę, że byłabym w stanie zrobić wszystko. Dosłownie.
 Odeszłam od nich, ale cofnęłam się aby zakomunikować im coś jeszcze.
 -I ani słowa Harremu o tym co tu się stało, zrozumiano?-para pokiwała głowami.


 Nie spałam pół nocy. Wyobrażałam sobie jak będzie wyglądać moje pierwsze spotkanie z Harrym po tak długim czasie. Kurde, nie widzieliśmy się od kilku miesięcy! Jakby miał być to dłuższy okres czasu, nie przeżyłabym tak długiej rozłąki. Już teraz było mi trudno, a jeśli musiałabym czekać na niego kilka lat? Prędzej umarłabym z tęsknoty.
 -Wybrałam tobie ciuchy, które masz dzisiaj ubrać.-poinformowała mnie Meg wchodząca do mojego pokoju.
 -Odkąd skończyłam sześć lat ubieram się sama.-jęknęłam.-Nie mam zamiaru cofać się w czasie.-mruknęłam spoglądając na przygotowane przez dziewczynę ciuchy.-I poziom tych ciuchów jest równy przedszkolu.
 -Co ci nie pasuje? Ta bluzka ma taką śliczną kokardkę!-powiedziała z wyrzutem.
 -Ej, kochanie, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi...-Meghan tylko mruknęła coś pod nosem.-I dziecku też.
 -W sumie, masz rację.-stwierdziła w końcu.-Ale ubieraj się, złotko. Przecież nie chcemy spóźnić się samolot.-już ona doskonale wiedziała co powiedzieć żeby mnie odpowiednio zmotywować.


  -Daleko jeszcze?-mruknęłam spoglądając na widoki za szybą samochodu. Już z daleka widziałam dobrze znaną mi czerwień tutejszych ziem. Ach, jak one uszczęśliwiały moją duszę! Czułam się jakbym urodziła się na nowo! Nawet nie wiedziałam jak bardzo brakowało mi tych krajobrazów. Spokojnych, cichych, pięknych. To jest mój dom.
 -Matko! Długo będziesz mi tak jeszcze jęczeć nad uchem?-moja przyjaciółka była wyraźnie poirytowana moim zachowaniem co momentami mnie nawet bawiło. Widzieć jak Meg się wścieka - bezcenne.-I zapnij ten pas, damo!-warknęła widząc w jaki sposób siedzę w jej nowiutkim, rodzinnym autku.
 No właśnie! Nie wspominałam jeszcze jaki prezent sprawił Niall swojej narzeczonej. Tym prezentem było nowy, duży, rodzinny samochód. Myślę, że Meghan nie cieszyła się ogólnie z samochodu, ale z tego ileż on mógłby pomieścić osób. To już jest prezent przyszłościowy, tym samochodem będą jeździły wszystkie ich dzieciaki.
 -Już dobrze, mamo.-odparłam znużona zapinając pas.-Chyba za bardzo wczuwasz się w swoją rolę, wiesz?
 -Trzeba trochę ćwiczyć, a ty jesteś do tego najlepszym materiałem.-zachichotała. Miałam uznać to za komplement? No dobra, niech już jej będzie.
 -Już jesteśmy!-wykrzyknął Niall, a koła auta gwałtownie się zatrzymały. Prędko wybiegłam z samochodu.
  Przede mną stała dobrze znana mi postać. Dokładnie takiego go zapamiętałam, nic się w nim nie zmieniło. Wciąż ten sam człowiek, w którym się zakochałam.
 Kompletnie mnie zatkało. Nie widziałam go tyle czasu, a teraz gdy w końcu przy nim byłam, nie wiedziałam co powiedzieć.
 -Cześć, Harry.-wydukałam.
 -Cześć, Chanel.
_______________________________________________________
Może długością ten rozdział nie zaskakuje tak jak chcieliście... z resztą treścią też nie. No, ale cóż...
Kto razem ze mną czeka na epilog? ;)
Już możecie wchodzić na nowego bloga, dodawajcie się do obserwatorów, zobaczcie bohaterów, oraz obejrzyjcie zwiastun :)
(kliknijcie na załączony niżej obrazek aby wejść na bloga)

                                          

Brak komentarzy

Prześlij komentarz